Gdy dziecko (albo tym bardziej dzieci!) utkną w domu z przeziębieniem czy nie daj Boże poważniejszą chorobą, dla całej rodziny jest to prawdziwa szkoła przetrwania! Skorzystaj z naszych patentów – mogą Ci się przydać.
Jako rodzice dwójki dzieci w wieku przedszkolnym doskonale wiemy, jaką katastrofą dla całej rodziny jest choroba maluchów! Pomijając jej oczywiste aspekty związane z niedomaganiem i kiepskim samopoczuciem małego człowieka, na głowie staje życie wszystkich domowników. Dzieci nie idą do żłobka/przedszkola, nie można wezwać niani ani babci do pomocy, bo przecież mogłyby się zarazić. Całodobowa opieka nad dzieckiem albo dziećmi spada na rodziców. A niekiedy tylko na mamę albo tatę! Nie jest to łatwy czas, gdy trzeba zająć się dziećmi, domem, sobą (matka też musi zrobić siku i zjeść kanapkę), pamiętać o lekarstwach, inhalacjach, odciągać katarki, ubierać, przebierać, naszykować jedzenie, pozmywać… W domu może być też niemowlę, które trzeba nakarmić, przewinąć, uśpić. Albo trójka czy czwórka dzieci. I podziębiony rodzic.
Jak przeżyć w tym chaosie?
- W pierwszej kolejności ogarnij lekarstwa. To moim zdaniem NAJWAŻNIEJSZA kwestia. Gdy tylko wracam do domu z siatą leków (albo ktoś mi ją podrzuca), czytam ulotki, sprawdzam sposób dawkowania i zapisuję sobie na kartce, co, kiedy i komu mam podać. Zrób to od razu – nawet jeśli będziesz musiała włączyć dziecku/dzieciom bajkę.
- Odpuść i rób tylko to, co konieczne. Musisz pogodzić się z faktem, że Twoje plany i praca w okresie choroby dziecka/dzieci idą w odstawkę. Tak, wiem, że to frustrujące. Tyle chciałaś zrobić, Twój kalendarz pęka w szwach, a check-lista nie ma końca… I trudno. Nie nastawiaj się, że uda Ci się zrobić to i tamto, bo co, jeśli się nie uda? Lepiej miło się zaskoczyć, jeśli jakimś cudem jednak znajdziesz chwilę.
- Nie przejmuj się, że Twoje dziecko/dzieci przez godzinę ogląda/oglądają bajkę. Choroba nie będzie trwała wiecznie, niebawem wszystko wróci do normy. Musicie przetrwać trudny czas.
- Nie zapominaj o sobie. To naturalne, że jako rodzic stawiasz siebie na końcu łańcucha pokarmowego rodziny – szczególnie w chorobie! Musisz podać dziecku antybiotyk, potem probiotyk, przygotować śniadanie, posprzątać, pokroić owoce, włączyć bajeczkę – no przecież! I wiesz co? Zrób to. Włącz tę bajkę, poświęć sobie choćby 10–15 minut, usiądź z kawą, herbatą itp. „Ale ja nie mam 10 minut dla siebie!” – właśnie tak pomyślałaś/eś? Posłuchaj, musisz je znaleźć, w przeciwnym razie się zajedziesz!
- Przeczekaj histerię. Nauczyłam się już, że dziecko potrafi wybuchnąć w jednej chwili – bo nie lubi kiwi, bo zabawka się zepsuła, bo ząb zaczął się ruszać itp. Co wiem na pewno? Że histeria dziecka jest jak zapłon uruchamiający krzyk rodzina, a krzyk rodzica… nakręca histerię dziecka. Wiesz, czasem, gdy puszczają mi nerwy, myślę sobie, że nie chcę tak. Nie chcę już podnosić głosu, bo to nie tylko uderza w moje dzieci, ale również WE MNIE – stres uruchamia w organizmie stan zapalny. Dlatego na histerię dziecka rada jest jedna: przeczekać, zwłaszcza gdy jest to tzw. złość małego Nerona, a nie realny ból.
- Spróbuj namówić dzieci na drzemkę. Czy wiesz, że w chorobie moje dzieci ucinają sobie drzemki? Mają 3 i.. 5 lat! Ale muszę im ją zaproponować. Czasem trzeba coś obiecać (np. deserek po spaniu), a czasem same widzą, że siada im bateria. Kładę się wtedy z nimi w zaciemnionym (!) pokoju, chwilę rozmawiamy, słuchamy kołysanek, coś im tam nucę, a gdy zasypiają, wychodzę. Oj, ciężko byłoby bez drzemek – choć nie śpią codziennie, a w chorobie czasem tylko po 15 minut.
- Jak najszybciej naucz dzieci czynności samoobsługowych. Może nie zrobisz tego teraz, w chorobie, dlatego zacznij wcześniej – a w chorobie chociaż spróbuj. Zamiast karmić – podaj łyżeczkę. Zamiast ubierać – naszykuj ubranie. Zamiast myć zęby – podaj szczoteczkę. I tak Twoje dzieci muszą się tego kiedy nauczyć, prawda? Może już są na to gotowe?
- Odłóż na później mniej pilne rzeczy. To, co może albo musi poczekać – niech poczeka. Nie tylko kurs, który planowałaś zrobić, ale także czynności domowe: prasowanie, mycie okien, przegląd szafy itp. Wiem, że ciągle brakuje Ci czasu i obiecałaś/eś sobie, że teraz albo nigdy. Ale teraz masz w domu chorobę. A Ty musisz mieć siłę i być w formie – nie tylko po to, żeby ogarnąć dzieci, ale również po to, żeby nie zachorować!
- Słuchajcie muzyki i audiobooków. Z doświadczenia wiem, że – po pierwsze – gdy gra muzyka, w domu jest po prostu weselej a – po drugie – słuchanie bajek to świetny sposób na zorganizowanie dzieciom czasu i… wyciszenie ich, gdy zaczynają wariować (a potrafią szaleć nawet w gorączce). Niech słuchają opowieści i układają w tym czasie puzzle, a ty… odpocznij z kawą!
- Zaakceptuj obecny stan rzeczy. Jest ciężko. Jesteś w lesie z pracą. Miałaś iść do fryzjera pofarbować odrosty. Ale nie pójdziesz. Przez parę (może paręnaście) dni jesteście skazani na siedzenie w domu. Zaakceptuj to, a nawet spróbuj potraktować jako okazję do wspólnego spędzenia czasu.
- No i bawcie się! Tylko w co? Oto, co zwykle sprawdza się u nas:
• Kolorowanki, książeczki typu połącz kropki, labirynty itp. Skończyły się? Wydrukuj z internetu. Czarno-białe też będą ok.
• Klocki – duplo, lego, drewniane, typu wafle. Z klocków lego najczęściej budujemy pojazdy, roboty, samoloty. Cudowne jest to, że duplo wreszcie są kompatybilne z lego.
• Plastelina, modelina, piasek kinetyczny (u nas akurat piasek sprawdził się średnio, ale wiem, że dzieci go lubią).
• Farby. Niestety tutaj zwykle tylko pod nadzorem rodzica, jeśli nie chcesz mieć w domu apokalipsy.
• Wspólne gotowanie. Nie tylko dla dziewczynek!
• Czytanie książek – ale to chyba oczywiste.
• Zabawa figurkami – tutaj najbardziej kreatywny jest u nas tatuś.
• Grupowanie zabawek (samochodów, lalek) według ustalonego wzoru: kolorami, wielkością itp. I potem bawimy się w sklep. Przyda się do tego kasa – nasza jest z Pepco kupiona za 30 zł.
• Baza – tutaj też zwykle najbardziej kreatywny jest tata. Ja robię dzieciom bazę ze słomek konstrukcyjnych.
• Uruchom swoją kreatywność: gdy się zastanowię, potrafię wymyślić naprawdę fajne (i, co ważne, nowe) zabawy dla naszych dzieci. A to uczymy się słówek po angielsku, a to rysujemy ludziki i ozdabiamy je naklejkami, a to robimy prace według metody Reggio Emilia. Dzieci to kochają, bo to coś nowego, a jak wiadomo, maluchy szybko się nudzą.
W chwilach kryzysu pomaga mi hasło „NIE: uspokoję się, kiedy moje dzieci będą spokojne, A MUSZĘ SIĘ USPOKOIĆ, żeby moje dzieci były spokojne”.
Głowa do góry, żadna choroba nie trwa wiecznie. Zdrowo się odżywiajcie, pijcie dużo płynów, wysypiajcie się (o ile dzieci na to pozwolą), starajcie się jakoś dogadać – i dacie radę. Trzymam za Was kciuki. Zdrówka!
fot. Kelly Sikkema/Unsplash